czwartek, 30 grudnia 2010

Dziennikarze się obudzili i odkryli korektę w programie budowy dróg krajowych: z powodu ograniczoności budżetu realizacja części inwestycji została przesunięta na późniejszy okres.
Najpierw trafiłem na materiał wykrojony w skali lokalnej, przez Piotra Brzózkę w "Dzienniku Łódzkim". Tego samego dnia gwałtowna pobudka miała miejsce w redakcji: "Rzeczpospolitej":
a) Romański,
b) Janke,
a nawet efekciarz c) Fausette
zwrócili uwagę na fiasko rządowego planu. Aż zacząłem przeszukiwać strony ministerstwa infrastruktury i generalnej dyrekcji dróg krajowych w poszukiwaniu informacji o konferencji prasowej, która tak zatrzęsła świadomością dziennikarzy, ale na nic podobnego nie trafiłem, Jedynie owo ogłoszenie o rozpoczęciu konsultacji społecznych, sprzed trzech tygodni!
Wygląda na to, że wieść o cięciach i przesunięciach przyniósł do matecznika "Rzeczpospolitej" Janke po lekturze tekstu Kublika w znienawidzonej "Wyborczej"! I tutaj dochodzimy do samego sedna problemu dziennikarskiej misji: czy piszę o czymś negatywnym z troski, czy też dlatego że nie mogę się powstrzymać od zwrócenia uwagi na potknięcie nielubianej osoby. Wygląda na to, że dziennikarze - skądinąd cenionej przeze mnie - rzepy nie oparli się pokusie i z lubością zaczęli kopać obolałego Grabarczyka, żeby pośrednio móc dowalić również Tuskowi:

Romański - Minister tnie na oślep, ...plan sieci drogowej był niesiony na sztandarach przygotowań do Euro 2012. Przez moment wierzyliśmy, że może się uda. (...) Ale można mieć do rządu pretensje, że cięcia w programie są dokonywane dopiero teraz, kiedy możliwości stworzenia do 2012 r. choćby szkieletu układu transportowego po roku pełnym drogowych przetargów są ograniczone. Trzeba było to zrobić wcześniej, przecież te pieniądze nie zniknęły nagle. W efekcie tniemy inwestycje, które jeszcze da się zatrzymać, a nie te, które naprawdę mogłyby poczekać. Skutek? Do 2015 r. nie będzie gotowa arcyważna trasa A1, będzie za to odcinek A4 od Rzeszowa do granicy z Ukrainą, na którym ruch będzie kilkakrotnie mniejszy.

Janke - Oczywiście to zupełny przypadek, że rząd ogłosił te decyzje po wyborach samorządowych. Nie ma na to pewno żadnego związku z kampanią Platformy Obywatelskiej, tysiącami billboardów (dez)informujących o tym, jak to buduje różne rzeczy „z dala od polityki”. Po pierwsze - nie z dala od polityki. Po drugie – jednak nie buduje.

Cytowanie Fausette'a sobie daruję, bo jego publicystyka to usilna pogoń za efekciarstwem.

A jakie są fakty? Grabarczyk w momencie objęcia resortu postawił sobie za punkt honoru usprawnienie procedur budowy autostrad i dróg ekspresowych. Wcześniej projekty grzęzły w gąszczu urzędowych korytarzy i pułapkach warszawskich pokoików oraz gabinetów, wlokły się niemiłosiernie, a wiążące umowy nie zapadały, ba - były nawet zrywane jak w przypadku odcinka A1 Grudziądz - Czerniewice pod Toruniem.

Polecam lekturę właściwego wątku na Skycrapercity, a zwłaszcza przyjrzenie się tym trzem wykresom autorstwa toonczyka:

I daty, które pozwolą lepiej zinterpretować:
  • 1 maja 2004 r. Polska wstępuje do UE,
  • 18 kwietnia 2007 r. Polska wspólnie z Ukrainą zostaje wybrana na gospodarza mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 r.,
  • 16 listopada 2007 r. Grabarczyk obejmuję ministerstwo infrastruktury.

Więc jak to jest, buduje się czy nie buduje? Nie cierpię zakodowanego narzekania na brak w Polsce autostrad i nierealne plany budów odkładanych ad calendas greacas. Dla tych, którzy nie są tego świadomi: ponad 290 km pas ziemi ciągnący się od Grudziądza, przez Stryków do Warszawy to w tej chwili plac budowy.

Przy okazji dowiedziałem się, że żyjemy w Grabarczykowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz