czwartek, 16 grudnia 2010

Więc jednak Zdanowska nie dotarła na konferencję na Ek-Soc-u? Nic dziwnego, zważywszy na dzisiejsze ogłaszanie nazwisk wiceprezydentów. Mnie ten gabinet jak najbardziej odpowiada. Co nie oznacza, że wszyscy oni się nie wyłożą na próbie ogarnięcia burdelu. I nie chodzi o to, że usiłuję zawczasu znaleźć usprawiedliwienie dla powierników własnej sympatii i nadziei. Po prostu, instytucje miasta są tak niewydolne, że niezależnie od tego kto by rządził Łodzią, trudno będzie zapanować nad urzędniczym nowotworem, żyjącym własnym życiem.
Gratuluję Uli Niziołek-Janiak, która w zamian za Agnieszkę Nowak wskoczy do rady miejskiej! Podwójna satysfakcja, bo stało się to bez mianowania Magina na wiceprezydenta. W 1/611 przyczyniłem się do mandatu Uli; moje wskazanie było tym cenniejsze, że jej przewaga nad Marcinem Barańskim z antykwariatu "Nike" na Andrzeja wyniosła jedynie 21 głosów. Jednak coś zależy od naszego głosu.

Trzy tematy, na czasie, co do których mam własne refleksje.

1. Śnieg. Napadało go nienormalnie dużo i wcześnie. Do tego, pierwsze uderzenie było silne, a pokrywa utrzymuje się już trzeci tydzień. Publika oczekuje, że aparat państwowy rękoma i pojazdami wykonawców ich zleceń będzie na bieżąco utrzymywał ulice w stanie przejezdności (i przejściowości). Mam wątpliwości co do naszych, polskich możliwości w tym względzie. Czy dawniej (zanim zapomnieliśmy o zimach) też spodziewano się, że ulice w ciągu godzin zostaną oczyszczone? Czy może traktowano śnieg jako coś oczywistego i starano sobie radzić z nim mimo nieodśnieżonych dróg i ulic (sanie). Czy stać nas na luksus wywożenia śniegu zwałowanego na ulicach (cenne miejsca parkingowe), placach i zieleńcach? Czy jednak trzeba przestawić swoje myślenie o transporcie zwłaszcza zimą na inne - dosłownie - tory?

Dwa pozostałe zagadnienia są bliskie mojemu doświadczeniu bycia strażnikiem miejskim.

2. ZDiT unieważnił przetarg na zakup systemu rejestrującego ruch pojazdów na odcinku Piotrkowskiej o ograniczonej dostępności dla samochodów. Tu też mam wątpliwości co do zasadności decyzji o ogłoszeniu przetargu (kolejny zostanie ogłoszony zapewne niebawem). W tym przypadku moje obawy poparte są znajomością natury ludzkiej. Jestem zdania, że skutecznym rozwiązaniem byłyby fizyczne separatory, umieszczone po środku każdego z odcinków ulicy, zdalnie sterowane (chowane w jezdni), skutecznie uniemożliwiające traktowanie Piotrkowskiej jako sposobu na ominięcie zatłoczonych Kościuszki i Zachodniej. Podobnie jak moi byli koledzy obecnie przymykają oko na ruch pojazdów na Pietrynie, mimo że żadna inna ulica nie jest tak mocno obsadzona patrolami, podobnie system z rejestratorami będzie można obejść. Widzę dwie takie możliwości: sfotografowany policjant (jadący prywatnie, nie w ramach wykonywanych obowiązków zawodowych), bądź "mocny człowiek" kontaktuje się ze znajomym strażnikiem, dyżurnym SM lub kto tam będzie to obrabiał i pyta się, jak to jest teraz w zwyczaju, "Czy z tą fotką/tym mandatem to da się coś zrobić?"; możliwość druga to wykazanie niemożności przerobienia takiej ilości fotografii (podobno w policji nie ma komu siedzieć za monitorami w już istniejącym systemie kontrolującym ważniejsze skrzyżowania; a pamiętacie aferę z palmtopami w radiowozach, z których gliniarze nie korzystali?) i dobrze przećwiczone, bezradne rozkładanie rąk.

3. Hanna Zdanowska w swoim expose jako cel podała m.in. zwiększenie bezpieczeństwa poprzez (...) dodatkowe patrole Policji i Straży Miejskiej. Osobną kwestią jest, czy widok wielu patroli wzmaga poczucie bezpieczeństwa, czy wręcz przeciwnie wprawia w nas w niepokój iż oto znaleźliśmy się w jakimś szczególnie niebezpiecznym miejscu; jak dla mnie patrole na Piotrkowskiej przesadnie rzucają się w oczy, zwłaszcza w ciągu dnia, co nie idzie w parze z zapewnieniem ładu i porządku publicznego na ulicy. Ale odłóżmy na bok te dywagacje i zapytajmy się prezydent Zdanowskiej, w jaki sposób zamierza zwiększyć liczbę patroli. Czy reorganizując pracę straży i wysyłając ludzi z posterunków stałych (oddziały SM, gmach UMŁ i siedziby delegatur) na ulice? Czy też zatrudniając kolejnych strażników? Przestrzegam przed tym drugim rozwiązaniem. Obecna straż miejska jest formacją kiepsko wyselekcjonowaną, źle przeszkoloną i słabo umotywowaną. Wydajność jej pracy, w stosunku do osobostanu, jest na niskim poziomie. Zwiększanie jej szeregów wiązałoby się z groźbą rozrostu kosztownej dla nas grupy zawodowej, o niskim morale, za to przerostem postawy roszczeniowej względem miasta-karmicielki. Pamiętajcie o tym i w miarę możliwości uwrażliwiajcie tych u władzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz