...czyli eksperyment przyrodniczo-społeczny dotyczący samowoli w pasie drogowym rozpoczęty:
sobota, godzina 18:05
sobota, godzina 19:46
Nocnik Łódzki
Dziennik pisany nocą
niedziela, 15 maja 2011
środa, 12 stycznia 2011
Przecież piesi mogą przejść. Co za problem?
A co za problem, żeby kierowca zadał sobie trochę trudu, by zaparkować równolegle do krawężnika? Jak się ma taki wysiłek do konieczności uważania na jego samochód i obchodzenia go, przez wiele osób?
A gdybym rozsiadł się na przyniesionym leżaku, na jezdni, to co to byłby za problem? Przecież całej jezdni bym nie zablokował, samochody mogłyby przejeżdżać.
Odpuszczam codziennie. W tym przypadku zdobyłem się jeszcze raz na wysiłek woli:
- Straż miejska, Ratajczyk. Słucham - Proszę panią, chciałbym zgłosić problem polegający na nieprawidłowo zaparkowanym samochodzie - Gdzie ten samochód jest zaparkowany - Na ulicy Żeligowskiego 46 - Tam jest zakaz parkowania, ten samochód jest zaparkowany na chodniku? - Nie, nie ma zakazu parkowania, ale ten samochód jest zaparkowany w poprzek chodnika, jest zostawione mniej niż 1,5 m i utrudnione przejście chodnikiem. Inne samochody są zaparkowane w porządku, przy krawężniku, a ten jeden jest tak zostawiony beztrosko - Dziękuję.Epilog
Śnieg stopniał, pan z ksera znowu zostawił swój samochód na trawniku pod naszymi oknami. Gdy pierwszy raz zauważyłem, że tak robi, poprosiłem żeby zrezygnował i dałem do zrozumienia że my, mieszkańcy sobie tego nie życzymy. Nie zachował się na poziomie. To było dwa i pół miesiąca temu. Przedsiębiorca z ksera ma samochód ze zgierską rejestracją. Nic dziwnego, że jest mu obojętne, jak będzie wyglądał kawałek ziemi tutaj.
Czy my jesteśmy pieniaczami? Czy przesadzamy? Tak bardzo odstajemy od normy, czepiamy się drobiazgów? Czy jesteśmy w mniejszości? Co nas odróżnia od reszty? Świadomość? Co robić, żeby przekonać innych do wartości docenianych przez siebie.
piątek, 7 stycznia 2011
Uspokajam swoją aktywność i milknę. Na koniec polecam tekst Adama. Mocny. Nie ze wszystkim może się zgadzam, ale uwielbiam czytać ludzi zaangażowanych, którym zależy.
Dobranoc
Dobranoc
czwartek, 6 stycznia 2011
Jeszcze parę słów na temat placu naprzeciwko pałacu Poznańskiego. Chciałbym zgłosić swoje wątpliwości co do podawanych informacji lub sprostować tezy głoszone przez innych, zwłaszcza przez Jakuba Jakubowskiego na halolodz.pl i Piotra Rajcherta w odpowiedzi na pismo Adama Brajtera brite'a.
Wątpliwość 1. Nie wiem skąd podawana przez wiele osób suma aż 120 tysięcy złotych. Piotr Rajchert, Dyrektor Delegatury Łódź-Śródmieście UMŁ podaje kwotę 88 tysięcy. Chyba że postawienie słupków stalowych i betonowych gazonów kosztowało 32 tysiące.
Wątpliwość 2. Nie wiem, jak bliska finalizacji jest sprzedaż działki. Można mieć obiekcje co do tego, że nastąpi to rychło (procedury w urzędzie, popyt na tę działkę) oraz jeżeli nawet dojdzie do sprzedaży, działka bez zbędnej zwłoki zostanie należycie zagospodarowana (w sposób bezlitosny powołam się na casus "Hiltona"). W związku z tym, podawanie przez Rajcherta zamiaru sprzedaży działki jako argumentu przeciwko postulatowi skutecznego uporządkowaniu miejsca jest typową zasłoną, za którą skrywany jest urzędniczy minimalizm.
Sprostowanie 1. Przestrzeń publiczna w tym miejscu nie została zmieniona wbrew woli mieszkańców. Stało się tak po interwencji ludzi, którzy również są mieszkańcami Łodzi. Idąc dalej tokiem rozumowania Jakubowskiego, można postawić tezy, że nie należy na siłę zmuszać łodzian do niewyrzucania śmieci na ulicy, niezałatwiania potrzeb fizjologicznych w miejscach publicznych, niepalenia w pojazdach transportu publicznego itd. Skoro (co poniektórzy) ludzie tak postępowali, postępują, to będą postępować i zmienianie ich zachowań na siłę nie ma sensu. Inny przykład takiego rozumowania zaprezentował niegdysiejszy p.o. zastępcy prezydenta miasta. Oczywiście, można legalizować i cywilizować przypadki łamania przyjętych przepisów prawa, o ile uznamy że przemawia za tym interes publiczny (jak np. przy umożliwieniu przejeżdżania na rowerze Piotrkowską przez skrzyżowanie z Piłsudskiego, w kierunku północnym). Jeżeli drogą przemyślanej i dobrze uargumentowanej decyzji uznamy, że lepszy w tym miejscu jest parking - urządźmy go.
Sprostowanie 2. Akcja nie była zorganizowana w obronie trawnika. Chodziło o zwrócenie uwagi na brak kultury u niektórych kierowców oraz brak wyobraźni i konsekwencji u administratora terenu. Podjęto decyzję co do rekultywacji terenu, ale zrobiono to w taki sposób, że wydane środki zostały zmarnotrawione. Aktywiści nie upierali się przy tym, że ma tam być trawnik (o czym przypomniał smakaroni na grupie dyskusyjnej GPO), ale chodziło o zagospodarowanie otoczenia pałacu Poznańskiego, tak żeby stanowiło odpowiednią jego oprawę, a nie szokowało kontrastem.
Sprostowanie 3. Plac jest przede wszystkim placem naprzeciwko pałacu Poznańskiego (nie skwerkiem przy "Manufakturze"): jednego z najbardziej wartościowych łódzkich zabytków, najbardziej reprezentacyjnych i najchętniej oglądanych przez osoby zwiedzające Łódź. To jak wygląda otoczenie tego obiektu jest równie istotne, jak wygląd samego pałacu. W wyniku przeprowadzonych wyburzeń i poszerzeń ulic sąsiedztwo pałacu prezentuje się koszmarnie. Dziki plac naprzeciwko dopełnia obrazu i wystawia złe świadectwo wrażliwości estetycznej łodzian. Ciekawe, jakie inne miejsca, o które należałoby zadbać w pierwszej kolejności, może podać Jakubowski. Zadyma wokół kawałka trawnika jest rozpaczliwą próbą zwrócenia uwagi na to, jak pojedyncze złe decyzje (wykonawcy robót) i obyczaje zwykłych ludzi (kierowcy) wpływają na to, że Łodź jest jednym z najbrzydszych, jeżeli nie najbrzydszym miastem w Polsce.
Sprostowanie 4. Separatory czyli słupki nie muszą szpecić terenu, o czym dyrektor delegatury powinien wiedzieć. Również w Łodzi w różnych miejscach zostały zainstalowane separatory które wyglądają neutralnie i estetycznie oraz harmonizują z wyglądem miejsca.
Sprostowanie 5. Podpierając się własnym doświadczenia pracy w straży miejskiej, potwierdzę, że niewiara w skuteczność (...) bieżących interwencji służb mundurowych jest uzasadniona. Straż miejska jest formacją o kadrach źle wyselekcjonowanych, kiepsko wyszkolonych i słabo umotywowanych do pracy, w związku z czym nie spełnia swoich zasadniczych celów. Jestem w stanie publicznie potwierdzać swoją opinię i cokolwiek pomóc w naprawie tej złej sytuacji.
Nie podejmuję się w tym miejscu rozstrzygania, w jaki sposób powinien być zagospodarowany placyk. Poddaję jedynie pod rozwagę, że skoro zdecydowano się urządzić zieleniec, to może należałoby go skutecznie zabezpieczyć przed szybką dewastacją.
Na koniec, wyrazy szacunku dla Jakuba Jakubowskiego za wyrażenie opinii przeciwnej, próbę jej uzasadnienia oraz gotowość do przyjmowania krytyki. Chętnie kiedyś podjąłbym z nim publiczną polemikę, jeżeli tylko byłoby to dane mi, zwykłemu łódzkiemu przechodniowi.
Wątpliwość 1. Nie wiem skąd podawana przez wiele osób suma aż 120 tysięcy złotych. Piotr Rajchert, Dyrektor Delegatury Łódź-Śródmieście UMŁ podaje kwotę 88 tysięcy. Chyba że postawienie słupków stalowych i betonowych gazonów kosztowało 32 tysiące.
Wątpliwość 2. Nie wiem, jak bliska finalizacji jest sprzedaż działki. Można mieć obiekcje co do tego, że nastąpi to rychło (procedury w urzędzie, popyt na tę działkę) oraz jeżeli nawet dojdzie do sprzedaży, działka bez zbędnej zwłoki zostanie należycie zagospodarowana (w sposób bezlitosny powołam się na casus "Hiltona"). W związku z tym, podawanie przez Rajcherta zamiaru sprzedaży działki jako argumentu przeciwko postulatowi skutecznego uporządkowaniu miejsca jest typową zasłoną, za którą skrywany jest urzędniczy minimalizm.
Sprostowanie 1. Przestrzeń publiczna w tym miejscu nie została zmieniona wbrew woli mieszkańców. Stało się tak po interwencji ludzi, którzy również są mieszkańcami Łodzi. Idąc dalej tokiem rozumowania Jakubowskiego, można postawić tezy, że nie należy na siłę zmuszać łodzian do niewyrzucania śmieci na ulicy, niezałatwiania potrzeb fizjologicznych w miejscach publicznych, niepalenia w pojazdach transportu publicznego itd. Skoro (co poniektórzy) ludzie tak postępowali, postępują, to będą postępować i zmienianie ich zachowań na siłę nie ma sensu. Inny przykład takiego rozumowania zaprezentował niegdysiejszy p.o. zastępcy prezydenta miasta. Oczywiście, można legalizować i cywilizować przypadki łamania przyjętych przepisów prawa, o ile uznamy że przemawia za tym interes publiczny (jak np. przy umożliwieniu przejeżdżania na rowerze Piotrkowską przez skrzyżowanie z Piłsudskiego, w kierunku północnym). Jeżeli drogą przemyślanej i dobrze uargumentowanej decyzji uznamy, że lepszy w tym miejscu jest parking - urządźmy go.
Sprostowanie 2. Akcja nie była zorganizowana w obronie trawnika. Chodziło o zwrócenie uwagi na brak kultury u niektórych kierowców oraz brak wyobraźni i konsekwencji u administratora terenu. Podjęto decyzję co do rekultywacji terenu, ale zrobiono to w taki sposób, że wydane środki zostały zmarnotrawione. Aktywiści nie upierali się przy tym, że ma tam być trawnik (o czym przypomniał smakaroni na grupie dyskusyjnej GPO), ale chodziło o zagospodarowanie otoczenia pałacu Poznańskiego, tak żeby stanowiło odpowiednią jego oprawę, a nie szokowało kontrastem.
Sprostowanie 3. Plac jest przede wszystkim placem naprzeciwko pałacu Poznańskiego (nie skwerkiem przy "Manufakturze"): jednego z najbardziej wartościowych łódzkich zabytków, najbardziej reprezentacyjnych i najchętniej oglądanych przez osoby zwiedzające Łódź. To jak wygląda otoczenie tego obiektu jest równie istotne, jak wygląd samego pałacu. W wyniku przeprowadzonych wyburzeń i poszerzeń ulic sąsiedztwo pałacu prezentuje się koszmarnie. Dziki plac naprzeciwko dopełnia obrazu i wystawia złe świadectwo wrażliwości estetycznej łodzian. Ciekawe, jakie inne miejsca, o które należałoby zadbać w pierwszej kolejności, może podać Jakubowski. Zadyma wokół kawałka trawnika jest rozpaczliwą próbą zwrócenia uwagi na to, jak pojedyncze złe decyzje (wykonawcy robót) i obyczaje zwykłych ludzi (kierowcy) wpływają na to, że Łodź jest jednym z najbrzydszych, jeżeli nie najbrzydszym miastem w Polsce.
Sprostowanie 4. Separatory czyli słupki nie muszą szpecić terenu, o czym dyrektor delegatury powinien wiedzieć. Również w Łodzi w różnych miejscach zostały zainstalowane separatory które wyglądają neutralnie i estetycznie oraz harmonizują z wyglądem miejsca.
Sprostowanie 5. Podpierając się własnym doświadczenia pracy w straży miejskiej, potwierdzę, że niewiara w skuteczność (...) bieżących interwencji służb mundurowych jest uzasadniona. Straż miejska jest formacją o kadrach źle wyselekcjonowanych, kiepsko wyszkolonych i słabo umotywowanych do pracy, w związku z czym nie spełnia swoich zasadniczych celów. Jestem w stanie publicznie potwierdzać swoją opinię i cokolwiek pomóc w naprawie tej złej sytuacji.
Nie podejmuję się w tym miejscu rozstrzygania, w jaki sposób powinien być zagospodarowany placyk. Poddaję jedynie pod rozwagę, że skoro zdecydowano się urządzić zieleniec, to może należałoby go skutecznie zabezpieczyć przed szybką dewastacją.
Na koniec, wyrazy szacunku dla Jakuba Jakubowskiego za wyrażenie opinii przeciwnej, próbę jej uzasadnienia oraz gotowość do przyjmowania krytyki. Chętnie kiedyś podjąłbym z nim publiczną polemikę, jeżeli tylko byłoby to dane mi, zwykłemu łódzkiemu przechodniowi.
środa, 5 stycznia 2011
wtorek, 4 stycznia 2011
Mamy więc walkę. Ścierają się dwa podejścia do dobra wspólnego jakim jest przestrzeń publiczna.
Pierwsze koncentruje się na zaspokajaniu potrzeb własnych. Jest to podejście indywidualistyczne, w którym dużą wagę przywiązuje się do osobistej wolności. Zakłada ono, że wszelkie ograniczenia jeżeli nie służą naszym doraźnym interesom, są złe i niestosowanie się do nich jest usprawiedliwione. Organizacja społeczna jeśli ma spełniać jakieś funkcje, to przede wszystkim zaspokajać nasze własne pragnienie. Jeżeli tak się nie dzieje, mamy prawo wobec takiej zawodnej organizacji wysuwać roszczenia. W przestrzeni publicznej liczą się fakty dokonane i siła środków które mamy do dyspozycji. Interes zmotoryzowanych liczy się przed interesem pieszych, interes dostawcy przed interesem kierowcy i pasażerów autobusu o ile dostawca zatrzymał wcześniej swój samochód utrudniając ruch prawym pasem jezdni. W związku z tym, że takie własne egoistyczne zachowania traktuje się za normę (chociażby z racji ich powszechności, przyzwolenia ogółu), zaznacza się tendencja do bagatelizowania, tolerancji i akceptowania podobnych przejawów u innych. Poza tym, nie uznaje się związku przyczynowo-skutkowego między własnymi zachowaniami a stanem otoczenia.
Drugie podejście dąży do osiągnięcia wyidealizowanego stanu. Wynika z tęsknej wiary w świat znany z kart "Elementarza" albo widziany za granicą, w innych uwarunkowaniach ekonomiczno-kulturowych. Uznaje, że w interesie wspólnym powinniśmy dążyć do pewnych zmian, które wymagają od jednostek wysiłku i samoograniczenia. Podejście to zderza się z bezwładem systemu i rozpowszechnionymi obyczajami, które łatwo niszczą próby uporządkowania przestrzeni wedle wyobrażeń idealistów. Jako że te niszczycielskie przeciwdziałania są łatwiejsze, a ich efekty bardziej trwałe, tym bardziej zakorzeniają się one w świadomości i tym trudniej jest je zwalczać.
W Łodzi:
Pierwsze koncentruje się na zaspokajaniu potrzeb własnych. Jest to podejście indywidualistyczne, w którym dużą wagę przywiązuje się do osobistej wolności. Zakłada ono, że wszelkie ograniczenia jeżeli nie służą naszym doraźnym interesom, są złe i niestosowanie się do nich jest usprawiedliwione. Organizacja społeczna jeśli ma spełniać jakieś funkcje, to przede wszystkim zaspokajać nasze własne pragnienie. Jeżeli tak się nie dzieje, mamy prawo wobec takiej zawodnej organizacji wysuwać roszczenia. W przestrzeni publicznej liczą się fakty dokonane i siła środków które mamy do dyspozycji. Interes zmotoryzowanych liczy się przed interesem pieszych, interes dostawcy przed interesem kierowcy i pasażerów autobusu o ile dostawca zatrzymał wcześniej swój samochód utrudniając ruch prawym pasem jezdni. W związku z tym, że takie własne egoistyczne zachowania traktuje się za normę (chociażby z racji ich powszechności, przyzwolenia ogółu), zaznacza się tendencja do bagatelizowania, tolerancji i akceptowania podobnych przejawów u innych. Poza tym, nie uznaje się związku przyczynowo-skutkowego między własnymi zachowaniami a stanem otoczenia.
Drugie podejście dąży do osiągnięcia wyidealizowanego stanu. Wynika z tęsknej wiary w świat znany z kart "Elementarza" albo widziany za granicą, w innych uwarunkowaniach ekonomiczno-kulturowych. Uznaje, że w interesie wspólnym powinniśmy dążyć do pewnych zmian, które wymagają od jednostek wysiłku i samoograniczenia. Podejście to zderza się z bezwładem systemu i rozpowszechnionymi obyczajami, które łatwo niszczą próby uporządkowania przestrzeni wedle wyobrażeń idealistów. Jako że te niszczycielskie przeciwdziałania są łatwiejsze, a ich efekty bardziej trwałe, tym bardziej zakorzeniają się one w świadomości i tym trudniej jest je zwalczać.
W Łodzi:
- wyrzuca się puste torby po chipsach w miejscu, w którym skończyło się jeść,
- podobnie czyni się z pustymi butelkami po alkoholu
- spożywanym w miejscu publicznym, nie krępując się swoją chorobą, degeneracją, ani nie przejmując wrażliwością dzieci,
- mężczyźni załatwiają potrzeby w miejscach publicznych, nie przejmując się wrażliwością obcych dzieci i kobiet,
- zatrzymuje się samochód możliwie najbliżej celu, również na chodniku, trawniku, byłym trawniku, przejściu dla pieszych, skrzyżowaniu, wjeździe do nieruchomości,
- rzuca się niedopałki na ulicy,
- paląc w samochodzie, strzepuje się popiół na zewnątrz,
- maże się po murach,
- nakleja, wiesza, stawia ogłoszenia i reklamy gdzie bądź, jeżeli tylko właściciel się nie upomina wystarczająco stanowczo i skutecznie o respektowanie prawa własności,
- niszczy się wiaty przystankowe, niszczy i kradnie kosze na śmieci, zasobniki na torebki na psie odchody, wybija szyby na klatkach schodowych i w nieużytkowanych lokalach,
- nie sprząta się po psie na spacerze,
- wchodzi się z psem na place zabaw,
- spaceruje się z psem nie zapiętym na smyczy, bez kagańca,
- wsiada do autobusu lub tramwaju, nie wypuściwszy uprzednio wysiadających.
poniedziałek, 3 stycznia 2011
Szkot na rogu Andrzeja i Pogonowskiego?! Wracam do domu, godzina przykra: około 18, ciemno już, a ja od trzech tygodni nie mogę się zebrać, żeby tylne światełko przy rowerze naprawić. Więc pomykam po chodnikach. Stała trasa: z Lipowej skręcam w Andrzeja i toczę się z górki, zeskakując przed przejściami dla pieszych. Na rzeczonym narożniku znajduje się bar "Raj". Trudniej o większą ironię: miejsce o takim natężeniu autodestrukcji nazwać "Rajem". Odkąd wprowadzono obostrzenia dotyczące niepalenia w lokalach, klienci "Raju" grzecznie po schodkach zstępują na poziom zero, żeby zapalić na chodniku. Gromadka, jak zwykle, a wśród niej jakiś cudak w kilcie. Stali bywalcy pytają się go o ocenę meczu, wyniku, a on im odpowiada "Yes, yes"...
Lubię móc tak się zadziwiać.
Lubię móc tak się zadziwiać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)