Dzisiaj z otuchą stwierdziłem, że w noworoczny wieczór do kościoła wybrało się wiele osób odstających od dewocyjnej średniej: młodzi, obojga płci, syci, nie tylko doświadczeni wychowankowie powojennej szkoły przetrwania. Miło uświadamiać sobie ich obecność w tej przegniłej dzielnicy.
Na stoliku z prasą "Łodziak". Zabrałem, żeby przekonać się jakimiż to treściami zapełniają szpalty funkcjonariusze partyjki Tomaszewskiego. Nie jest mi w smak, że ŁPO używa kojarzenia z katolicyzmem, ograniczając się do symboliki i gestów, zaniedbując naukę Kościoła i dając takie świadectwo jakie daje. Chociażby kolportując w parafiach gazetę, w której szydzi z człowieka i szczuje przeciwko niemu, dlatego że jest z przeciwnego ugrupowania i przyczynił się do odwołania guru. Co gorsza, Tomaszewski wini bezwstydnie komisarzy za kumoterstwo, które ludzie z ŁPO również mają doskonale przećwiczone i z którego nie zamierzają rezygnować. Tak samo przykrywają je frazesami o kompetencjach i pracy na rzecz dobra miasta. Że wspomnę chociażby przymiarki samego Tomaszewskiego do stanowiska w Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji i do zainstalowania gdziekolwiek utalentowanej Moniki Kern, przynależnej do łpo-wskiej familii. Trudno jest odzwyczaić się od przywilejów płynących z piastowania eksponowanych stanowisk, oczywiście w łonie matki-miasta. Bo zwykłe korporacje jakby mniej cenią kompetencje. Do żadnej rady nadzorczej spółki skarbu państwa koledzy nie chcą przyjąć?
Zamiast brakującej notki z wczorajszej nocy, fotografia z Julianowa:
Potrzeba odskoczni od codzienności
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz