wtorek, 4 stycznia 2011

Mamy więc walkę. Ścierają się dwa podejścia do dobra wspólnego jakim jest przestrzeń publiczna.

Pierwsze koncentruje się na zaspokajaniu potrzeb własnych. Jest to podejście indywidualistyczne, w którym dużą wagę przywiązuje się do osobistej wolności. Zakłada ono, że wszelkie ograniczenia jeżeli nie służą naszym doraźnym interesom, są złe i niestosowanie się do nich jest usprawiedliwione. Organizacja społeczna jeśli ma spełniać jakieś funkcje, to przede wszystkim zaspokajać nasze własne pragnienie. Jeżeli tak się nie dzieje, mamy prawo wobec takiej zawodnej organizacji wysuwać roszczenia. W przestrzeni publicznej liczą się fakty dokonane i siła środków które mamy do dyspozycji. Interes zmotoryzowanych liczy się przed interesem pieszych, interes dostawcy przed interesem kierowcy i pasażerów autobusu o ile dostawca zatrzymał wcześniej swój samochód utrudniając ruch prawym pasem jezdni. W związku z tym, że takie własne egoistyczne zachowania traktuje się za normę (chociażby z racji ich powszechności, przyzwolenia ogółu), zaznacza się tendencja do bagatelizowania, tolerancji i akceptowania podobnych przejawów u innych. Poza tym, nie uznaje się związku przyczynowo-skutkowego między własnymi zachowaniami a stanem otoczenia.

Drugie podejście dąży do osiągnięcia wyidealizowanego stanu. Wynika z tęsknej wiary w świat znany z kart "Elementarza" albo widziany za granicą, w innych uwarunkowaniach ekonomiczno-kulturowych. Uznaje, że w interesie wspólnym powinniśmy dążyć do pewnych zmian, które wymagają od jednostek wysiłku i samoograniczenia. Podejście to zderza się z bezwładem systemu i rozpowszechnionymi obyczajami, które łatwo niszczą próby uporządkowania przestrzeni wedle wyobrażeń idealistów. Jako że te niszczycielskie przeciwdziałania są łatwiejsze, a ich efekty bardziej trwałe, tym bardziej zakorzeniają się one w świadomości i tym trudniej jest je zwalczać.

W Łodzi:
  • wyrzuca się puste torby po chipsach w miejscu, w którym skończyło się jeść,
  • podobnie czyni się z pustymi butelkami po alkoholu
  • spożywanym w miejscu publicznym, nie krępując się swoją chorobą, degeneracją, ani nie przejmując wrażliwością dzieci,
  • mężczyźni załatwiają potrzeby w miejscach publicznych, nie przejmując się wrażliwością obcych dzieci i kobiet,
  • zatrzymuje się samochód możliwie najbliżej celu, również na chodniku, trawniku, byłym trawniku, przejściu dla pieszych, skrzyżowaniu, wjeździe do nieruchomości,
  • rzuca się niedopałki na ulicy,
  • paląc w samochodzie, strzepuje się popiół na zewnątrz,
  • maże się po murach,
  • nakleja, wiesza, stawia ogłoszenia i reklamy gdzie bądź, jeżeli tylko właściciel się nie upomina wystarczająco stanowczo i skutecznie o respektowanie prawa własności,
  • niszczy się wiaty przystankowe, niszczy i kradnie kosze na śmieci, zasobniki na torebki na psie odchody, wybija szyby na klatkach schodowych i w nieużytkowanych lokalach,
  • nie sprząta się po psie na spacerze,
  • wchodzi się z psem na place zabaw,
  • spaceruje się z psem nie zapiętym na smyczy, bez kagańca,
  • wsiada do autobusu lub tramwaju, nie wypuściwszy uprzednio wysiadających.
Biedni synowie, córki i wnukowie wolnych przestrzeni pól i lasów, którzy zasiedlili nieswoje miasto lub muszą tutaj codziennie lub incydentalnie załatwiać sprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz