środa, 12 stycznia 2011


Przecież piesi mogą przejść. Co za problem?

A co za problem, żeby kierowca zadał sobie trochę trudu, by zaparkować równolegle do krawężnika? Jak się ma taki wysiłek do konieczności uważania na jego samochód i obchodzenia go, przez wiele osób?

A gdybym rozsiadł się na przyniesionym leżaku, na jezdni, to co to byłby za problem? Przecież całej jezdni bym nie zablokował, samochody mogłyby przejeżdżać.

Odpuszczam codziennie. W tym przypadku zdobyłem się jeszcze raz na wysiłek woli:
- Straż miejska, Ratajczyk. Słucham - Proszę panią, chciałbym zgłosić problem polegający na nieprawidłowo zaparkowanym samochodzie - Gdzie ten samochód jest zaparkowany - Na ulicy Żeligowskiego 46 - Tam jest zakaz parkowania, ten samochód jest zaparkowany na chodniku? - Nie, nie ma zakazu parkowania, ale ten samochód jest zaparkowany w poprzek chodnika, jest zostawione mniej niż 1,5 m i utrudnione przejście chodnikiem. Inne samochody są zaparkowane w porządku, przy krawężniku, a ten jeden jest tak zostawiony beztrosko - Dziękuję.

Epilog

Śnieg stopniał, pan z ksera znowu zostawił swój samochód na trawniku pod naszymi oknami. Gdy pierwszy raz zauważyłem, że tak robi, poprosiłem żeby zrezygnował i dałem do zrozumienia że my, mieszkańcy sobie tego nie życzymy. Nie zachował się na poziomie. To było dwa i pół miesiąca temu. Przedsiębiorca z ksera ma samochód ze zgierską rejestracją. Nic dziwnego, że jest mu obojętne, jak będzie wyglądał kawałek ziemi tutaj.

Czy my jesteśmy pieniaczami? Czy przesadzamy? Tak bardzo odstajemy od normy, czepiamy się drobiazgów? Czy jesteśmy w mniejszości? Co nas odróżnia od reszty? Świadomość? Co robić, żeby przekonać innych do wartości docenianych przez siebie.

4 komentarze:

  1. Witku, ponieważ ostatnio zwracałeś uwagę na nieładne antagonizowanie społeczeństwa (użyciu w liście Fenomenu jakiegoś epitetu wobec kierowców) to teraz odbijam piłeczkę w kwestii rejestracji EZG, EPA - przecież nie chcemy, aby kierowcy z tych miejscowości poczuli się gorsi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Michale, nie uogólniam. Próbuję tylko znaleźć jakieś wyjaśnienie, dlaczego człowiek, który widzi trawnik (częściowo zniszczony, ale zapewne w niedługim czasie trawy zabraknie na kolejnej części pasa) i wie że mieszkaniec domu zauważa niszczenie oraz nie wyraża na nie zgody, mimo wszystko (ów człowiek) jest obojętny jak ten pas będzie wyglądał. Dodam dla pełnego kontekstu, że ten pan parkuje po drugiej stronie bramy względem swojego punktu ksero. Pas przed wynajmowanym przez niego lokalem jest rozjeżdżony i spisany na straty, tj. przeznaczony na błotnisto-ziemiste miejsca parkingowe. A w tej chwili jest na nim więcej śniegu. Aha i człowiek ten ma grupę inwalidzką, ale jest w średnim wieku i nie jest niepełnosprawny ruchowo. Gdy i po naszej stronie był śnieg, znajdował inne miejsce do parkowania.

    OdpowiedzUsuń
  3. O, ja dzisiaj spotkałam takiego "kwiatka" na Kamińskiego - wszyscy parkowali równolegle, ten jeden skośnie wjechał przodem na trawnik. A że pan kierowca siedział w środku, więc grzecznie przystanęłam i wskazałam na to, co znajduje się pod jego kołami. Na co pan przytaknął głową. I już. Przez następne 3 minuty usilnie próbował patrzeć w druga stronę, podczas gdy ja stojąc przed jego maską dzwoniłam do SM.
    Zgłoszenie przyjęte, jak odjeżdżałam do domu pan jakby się obudził i zaczął nerwowo rozglądać jakby tu wykręcić.
    Jakim cieniasem trzeba być, żeby tak beznadziejnie nie umieć przyznać się do błędu?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nienawidzę komentarzy, które mi się nie zapisują. Teraz należałoby powtórzyć z pamięci to, co napisałem, ale ograniczę się do tego: Brawo Olu! Nie poddajesz się. Choć nasze zmagania o uznanie przez licznych innych takich rzeczy jak trawnik, chodnik, przestrzeń publiczna, estetyka jako wartości wydają się być wobec tempa i mnogości niekorzystnych przemian... beznadziejne. Mimo to, brawo, za każdym razem kiedy nie odpuszczamy. Przynajmniej będziemy mogli wyemigrować lub odizolować się z czystym sumieniem, że próbowaliśmy.

    OdpowiedzUsuń